Już poranek pora wstać to mówi moje serce lecz po co? Ja nie spałem całą noc ciągle myślałem o niej, czemu ją to spotkało no czemu? Tyle pytań lecz odpowiedzi brak. Nie ma co tutaj siedzieć trzeba spakować się i jakoś ukradkiem uciec i wrócić tam gdzie moje miejsce, jakim prawem szukałem lepszego życia gdy ona przeżywała piekło? Zostawiłem ją by radziła sobie sama ale przecież wiedziałem że jej się nie uda, od razu przekreśliłem jej jakiekolwiek szanse, a miałem być dorosły. Nie rozpakowałem się aż do teraz miałem to dziś zrobić, trudno przeżyję to że zranię też ciotkę, która tyle mi zapewniła. Może napisze jej list pożegnalny by jej nie denerwować, może ucieknę jak tchórz- co mam właściwie zrobić? Ubieram się w pośpiechu byle co zakładając nie dbając szczególnie o to czy wyglądam modnie teraz mam wielki problem i muszę go rozwiązać. Już jestem gotowy walizka w ręce ale kartka i długopis na stole nie daję mi spokoju, moje sumienie każe mi napisać chociaż parę wyjaśnień przecież to nie tak wiele- no dobrze zrobię to, zaczynam pisać : Ciociu, wiem że możesz być na mnie zła bo wyjeżdżam tak bez rozmowy z Tobą i bez śniadania ale mam resztę pieniędzy jakoś dojadę do Gdańska i już nie wrócę tu. Tam jestem potrzebny nie mogę się świetnie bawić gdy ona tak cierpi sama zresztą wiesz jaka jest sytuacja. Zabieram też laptopa będzie mi potrzebny do komunikacji. Przepraszam za wszystko.
Maciek.
PS: Jestem cały czas pod telefonem, w razie wątpliwości dzwoń.
Już dworzec za kilkanaście minut mam pociąg do tego gorszego świata, telefon milczy żaden sms nie przychodzi pewnie Ciotka jeszcze śpi ale jak zobaczy że mnie nie ma to odezwie się by sprawdzić mnie. Nie mogę się teraz tym zamartwiać muszę odpocząć uspokoić swoje splątane myśli nabrać oddech przed tym wszystkim. Pociąg wjeżdża już na stacje, wsiadam przy oknie standardowo wyciągając komórkę z kieszeni- widnieje na niej powiadomienie masz nową wiadomość: „ Maciek rób co chcesz, byle byś był szczęśliwy. Ciocia” Czułem się tak beznadziejnie wiedziałem że zraniłem jej uczucia ona chciała mi dać tyle szczęścia, miłości a ja teraz się tak jej odpłacam. Chciałem zapaść się pod ziemię przestać w tej chwili istnieć, zniknąć gdzie nie ma nikogo ale to było niemożliwe to było zbyt trudne. Jadę już osiem godzin a nie zdobyłem się na odwagę by jej odpisać wytłumaczyć wszystko by mogła zrozumieć mnie, ale to jest silniejsze nie mogę teraz tego wyjaśnić może kiedyś ale nie teraz.
Zasypiam by już nie myśleć o tym co teraz nastąpi pobyt u cioci zostawiam w tyle oznaczam go jako dobre wspomnienie, które zachowam na gorsze dni. Już stacja Gdańsk czas wysiadać zbieram wszystko i wysiadam- trochę tutaj zimno zakładam więc bluzę i idę coraz to do przodu. Mijam sklepiki, budki gdy słyszę Maciek stój czy ja się przesłyszałem czy mi już tak odbija? Odwracam się a ona tam stoi w okularach przeciwsłonecznych i w mundurku pracowniczym, znów jej podbił oko już nie mogłem wytrzymać przytuliłem się do niej i mówię „teraz wszystko będzie dobrze, zobaczysz musimy się od niego uwolnić wiesz?” Ona jakby nie wierzyła w to co słyszy, jakby mnie tu wcale nie było czyżby ona już sięgnęła dna nie, nie mogło tak być nie teraz gdy byliśmy tak blisko. Wróciliśmy do domu, zwolniła się do końca dnia z pracy by porozmawiać strasznie płakała przy tym próbowałem ją uspokoić lecz ona nie chciała litości, współczucia naprawdę sięgnęła samego dna… I zacznie się od nowa wrócił z pracy i w dodatku najebany Maciek lepiej idź do swojego pokoju, lecz ja nie chciałem teraz nadszedł czas bym i ja pomógł jej a nie tylko ona mi. Wszedł prosto do kuchni ze swoim egoistycznym uśmieszkiem i zupełnym brakiem kultury nie poznawałem swoją ojca ta wódka strasznie mu zamieszała w głowie. Krzyczał, szarpał matką o byle głupoty bo się nie dopił bo w kieliszku było za mało wódki był alkoholikiem docierało to do mnie. Uderzył ją raz później więcej nie mogłem na to patrzyć podbiegłem do niego i uderzyłem go w nietykalne męskie miejsce tyle mogłem zrobić lecz podziałało taki był mój cel. Próbował mi oddać lecz do drzwi ktoś zapukał, kazał mi otworzyć czekało tam dla nas wybawienie, sanitariusze zabrali mamę była w ciężkim stanie a jego? Zakuli w kajdanki i wzięli by wytrzeźwiał co się ze mną teraz stanie jak ja sobie poradzę przecież ona nie może umrzeć nie teraz, Mamo proszę cię miej jeszcze siłę wytrzymaj to jakoś. Ubrałem się pośpiesznie i teraz musiałem jechać do niej do szpitala a że było to niedaleko więc już po kilku minutach byłem u niej leżała nieprzytomna lekarze ją badali coraz bardziej czułem że ona się oddala, strach mnie przerastał ale to nie było najgorsze lekarze nie dawali jej dużych szans miała trzeci wylew. Nie chciałem jej stracić ona była mi niezbędna jak tlen Boże pomóż jej niech ona przeżyję błagam Cię.