środa, 12 września 2012

Rozdział 3

                                                     Już poranek pora wstać to mówi moje serce lecz po co? Ja nie spałem całą noc ciągle myślałem o niej, czemu ją to spotkało no czemu? Tyle pytań lecz odpowiedzi brak. Nie ma co tutaj siedzieć trzeba spakować się i jakoś ukradkiem uciec i wrócić tam gdzie moje miejsce, jakim prawem szukałem lepszego życia gdy ona przeżywała piekło? Zostawiłem ją by radziła sobie sama ale przecież wiedziałem że jej się nie uda, od razu przekreśliłem jej jakiekolwiek szanse, a miałem być dorosły. Nie rozpakowałem się aż do teraz miałem to dziś zrobić, trudno przeżyję to że zranię też ciotkę, która tyle mi zapewniła. Może napisze jej list pożegnalny by jej nie denerwować, może ucieknę jak tchórz- co mam właściwie zrobić? Ubieram się w pośpiechu byle co zakładając nie dbając szczególnie o to czy wyglądam modnie teraz mam wielki problem i muszę go rozwiązać. Już jestem gotowy walizka w ręce ale kartka i długopis na stole nie daję mi spokoju, moje sumienie każe mi napisać chociaż parę wyjaśnień przecież to nie tak wiele- no dobrze zrobię to, zaczynam pisać : Ciociu, wiem że możesz być na mnie zła bo wyjeżdżam tak bez rozmowy z Tobą i bez śniadania ale mam resztę pieniędzy jakoś dojadę do Gdańska i już nie wrócę tu. Tam jestem potrzebny nie mogę się świetnie bawić gdy ona tak cierpi sama zresztą wiesz jaka jest sytuacja. Zabieram też laptopa będzie mi potrzebny do komunikacji. Przepraszam za wszystko.
                                                                                                                                                   Maciek.
PS: Jestem cały czas pod telefonem, w razie wątpliwości dzwoń.

Już dworzec za kilkanaście minut mam pociąg do tego gorszego świata, telefon milczy żaden sms nie przychodzi pewnie Ciotka jeszcze śpi ale jak zobaczy że mnie nie ma to odezwie się by sprawdzić mnie. Nie mogę się teraz tym zamartwiać muszę odpocząć uspokoić swoje splątane myśli nabrać oddech przed tym wszystkim. Pociąg wjeżdża już na stacje, wsiadam przy oknie standardowo wyciągając komórkę z kieszeni- widnieje na niej powiadomienie masz nową wiadomość: „ Maciek rób co chcesz, byle byś był szczęśliwy. Ciocia” Czułem się tak beznadziejnie wiedziałem że zraniłem jej uczucia ona chciała mi dać tyle szczęścia, miłości a ja teraz się tak jej odpłacam. Chciałem zapaść się pod ziemię przestać w tej chwili istnieć, zniknąć gdzie nie ma nikogo ale to było niemożliwe to było zbyt trudne. Jadę już osiem godzin a nie zdobyłem się na odwagę by jej odpisać wytłumaczyć wszystko by mogła zrozumieć mnie, ale to jest silniejsze nie mogę teraz tego wyjaśnić może kiedyś ale nie teraz.
Zasypiam by już nie myśleć o tym co teraz nastąpi pobyt u cioci zostawiam w tyle oznaczam go jako dobre wspomnienie, które zachowam na gorsze dni. Już stacja Gdańsk czas wysiadać zbieram wszystko i wysiadam- trochę tutaj zimno zakładam więc bluzę i idę coraz to do przodu. Mijam sklepiki, budki gdy słyszę Maciek stój czy ja się przesłyszałem czy mi już tak odbija? Odwracam się a ona tam stoi w okularach przeciwsłonecznych i w mundurku pracowniczym, znów jej podbił oko już nie mogłem wytrzymać przytuliłem się do niej i mówię „teraz wszystko będzie dobrze, zobaczysz musimy się od niego uwolnić wiesz?” Ona jakby nie wierzyła w to co słyszy, jakby mnie tu wcale nie było czyżby ona już sięgnęła dna nie, nie mogło tak być nie teraz gdy byliśmy tak blisko. Wróciliśmy do domu, zwolniła się do końca dnia z pracy by porozmawiać strasznie płakała przy tym próbowałem ją uspokoić lecz ona nie chciała litości, współczucia naprawdę sięgnęła samego dna… I zacznie się od nowa wrócił z pracy i w dodatku najebany Maciek lepiej idź do swojego pokoju, lecz ja nie chciałem teraz nadszedł czas bym i ja pomógł jej a nie tylko ona mi. Wszedł prosto do kuchni ze swoim egoistycznym uśmieszkiem i zupełnym brakiem kultury nie poznawałem swoją ojca ta wódka strasznie mu zamieszała w głowie. Krzyczał, szarpał matką o byle głupoty bo się nie dopił bo w kieliszku było za mało wódki był alkoholikiem docierało to do mnie. Uderzył ją raz później więcej nie mogłem na to patrzyć podbiegłem do niego i uderzyłem go w nietykalne męskie miejsce tyle mogłem zrobić lecz podziałało taki był mój cel. Próbował mi oddać lecz do drzwi ktoś zapukał, kazał mi otworzyć czekało tam dla nas wybawienie, sanitariusze zabrali mamę była w ciężkim stanie a jego? Zakuli w kajdanki i wzięli by wytrzeźwiał co się ze mną teraz stanie jak ja sobie poradzę przecież ona nie może umrzeć nie teraz, Mamo proszę cię miej jeszcze siłę wytrzymaj to jakoś. Ubrałem się pośpiesznie i teraz musiałem jechać do niej do szpitala a że było to niedaleko więc już po kilku minutach byłem u niej leżała nieprzytomna lekarze ją badali coraz bardziej czułem że ona się oddala, strach mnie przerastał ale to nie było najgorsze lekarze nie dawali jej dużych szans miała trzeci wylew. Nie chciałem jej stracić ona była mi niezbędna jak tlen Boże pomóż jej niech ona przeżyję błagam Cię.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

rozdział 2

Już było niedaleko czułem to po mijanych drzewach, krajobrazie zmieniał się z minuty na minutę a moja tęsknota ani trochę nie słabła a wręcz wzrastała w siłę. Zawiadowca ogłosił moją stację wysiadłem i byłem zachwycony wszystko było tak jak sobie wymarzyłem, nie byłem zawiedziony ani trochę choć wolałbym być tu z Mamą, dodała by mi otuchy. Zobaczyłem znajomą mi twarz, ciotka którą widziałem jeszcze za czasów gdy leżałem w kołysce to teraz ona będzie mi matkować pomyślałem z małym uśmieszkiem na twarzy. Serdecznie mnie przywitała, przytuliła i zaproponowała że zaprowadzi mnie do swojego pokoju, choć nie widzieliśmy się dawno czułem jakąś wewnętrzną więź która została przerwana na kilkanaście lat i znów odżyła. Pokój był mały z granatowymi kolorami ścian sufit całościowo był czarny i trochę odzwierciedlał moje nudne życie, nie mogłem narzekać na niedostatek bo pomieszczenie w którym miałem teraz mieszkać było naprawdę bardzo dobre i nie wyobrażałem sobie tego inaczej i jeszcze okno skierowane na cały Paryż doskonale pozwalało mi zrozumieć cały ten zakompleksiony świat. Minęły już dwa dni od czasu gdy nie widziałem rodziców i nie patrzyłem na awantury, które z czasem szły w zapomnienie-miałem zamiar się dobrze bawić i wykorzystać każdą chwilę a nie zamartwiać się o własne życie, bo przecież mam tylko jedno. Światło księżyca wpadało przez maleńki okienko bezpośrednio kierując się na biurko, oświetlając cały pokój w tej właśnie chwili chciałem zrobić coś ze sobą bo od rana miotałem się nie mogąc znaleźć miejsca a wystarczyło tylko pomyśleć i zagospodarować sobie czas. Nie myśląc długo usiadłem przy stoliku wziąłem kawałek papieru i pióro z szuflady i zacząłem pisać list do matki :
Droga Matko!
Widzieliśmy się zaledwie parę dni temu a tęsknota mi doskwiera i nie mogę nieraz spać bo martwię się co u Ciebie, jak się miewasz i w jakim stanie jesteś? U mnie wszystko jest dobrze, mieszkam w bardzo pięknym pokoju z widokiem na cały Paryż idealniej nie mogło być, choć jest maleńki ale oddaje to wszystko co mam tam u nas. Ciocia jest naprawdę bardzo miła, oprowadza mnie tutaj uczy tutejszych zwyczaji i pokazuje zdjęcia z waszego wczesnego dzieciństwa, jest naprawdę super tylko brakuję mi tu Ciebie, wczoraj w nocy nawet płakałem obawiając się że już cię nie zobaczę. Jesteś dla mnie wszystkim i mam nadzieję że wszystko jest w porządku, a tyran ci nic nie robi i zachowuję się należycie ja już muszę kończyć bo ciotka woła na kolację, mam nadzieję że odpowiesz w miarę prędko bo moje serce obawia się o Ciebie, bardziej niż ja sam.
PS: kocham cię, pamiętaj.     Maciej

Kolacja przebiegła właściwie- kanapki smakowały mi a herbata była smaczna ale brakowało mi tu czegoś rozmów wieczornych, wsparcia pomocnego ramienia? Cisza została przerwana przez wujka który niezwłocznie szukał gazety i nawet nie zauważył że jestem u nich od dwóch dni, ale i tak nigdy nie znałem go na tyle nie rozmawialiśmy dłużej tylko wymieniliśmy się prostym ‘cześć co tam u ciebie słychać, stary.’ Nic zwyczajnego w tym nie było a ja już straciłem ochotę na dalsze atrakcje i chciałem jak najszybciej zasnąć, ciotka zobaczyła mój nie za dobry humor i zapytała wprost Maciek źle się czujesz? Oczekując odpowiedzi- czuję się dobrze ale jestem zmęczony skłamałem nie budząc czujności cioci. Udałem się na górę, zapakowałem w kopertę list i włożyłem do kieszeni torby by jutro z samego rana wysłać go do mamy, położyłem się na poduszce i przy zgaszonym świetle zacząłem myśleć nad tym całym wyjazdem czy jestem tu potrzebny, nie przeszkadzam ich a moja matka się tam męczy z ojcem byłem cały niepokoju i obawy że już jej nie spotkam nie zobaczę jej uśmiechu i pocieszające słowa skończą się. Nie mogłem już dłużej tak męczyć się z psychiką zasnąłem.
Obudziłem się w nocy cały zalany potem i wyrzutami sumienia tak jakby coś miało się nie długo wydarzyć, nie mogłem już zasnąć każda myśl krążyła wobec mi najbliższej osoby- matki. Ubrałem się pośpiesznie była już godzina siódma, miasto otwarte muszę iść wysłać list- pomyślałem.  Na szczęście nie było tyle ludzi więc udało mi się to szybko załatwić i już za chwilę mogłem udać się na śniadanie do jakiegoś baru, przeciętnego rzecz biorąc bo nie miałem aż tyle pieniędzy na ekskluzywną restaurację dla szych z całego Paryża.
Dochodziła 10 godzina na zegarku więc czas było się zbierać do domu, pokazać ciotce bo dzwoniła wiele razy ale ja nie odbierałem nie chciałem jej zamartwiać, wytłumaczę jej wszystko jak wrócę. W progu stał wujek i nie miał za ciekawej miny, ciotka była bardziej radosna i nawet nie pytała o nic Tylko powiedziała że w pokoju mam niespodziankę, zaciekawiony z radością wbiegłem do pokoju, stał tam laptop i obok niego był przyklejony adres pocztowy mojej mamy-nie mogłem nacieszyć się tym i tylko podziękowałem cioci i zaszyłem się w pokoju. Nie czekałem już na list chciałem napisać do niej, ale było już późne popołudnie pewnie jest w pracy lub robi obiad albo zamartwia się co tam u mnie, położyłem się i patrzyłem w sufit próbując zobaczyć jej twarz lecz to było nieosiągalne ze zmęczenia usnąłem w ciuchach i ciocia obudziła mnie wieczorem szturchając i zapraszając na kolację ale nawet nie zgłodniałem więc rozebrałem ciuchy i położyłem się spać ponownie.
Słońce wpadało i już nie mogłem spać, zszedłem na dół po mleko bo strasznie było gorąco tej nocy, zrobiłem sobie jajecznicę i poszedłem do góry by ubrać się bo zaraz miał przyjść listonosz, ciekawiła mnie jedna rzecz czy przyszło coś od mamy, czy nie zapomniała o mnie. Szczekanie psa oznaczało jedno, listonosz już jest niezdarnie zapytałem czy coś jest do mnie „owszem jest, list zaadresowany do Pana” podpisałem i wybiegłem na górę by móc się zaszyć z całym moim życiem, otworzyłem delikatnie kopertę i zacząłem czytać:
Cześć Maćku!
Nie podejrzewałam że odezwiesz się tak prędko bo mimo upływu czasu twoja tęsknota też się nasiliła z moją też tak jest nie mogę sobie znaleźć miejsca codziennie rano chcę wejść do twojego pokoju i obudzić cię na śniadanie a odnajduję tam puste łóżko to boli wiesz? Chodzę do pracy teraz na ranne zmiany więc około godziny piętnastej jestem już w domu i swobodnie mogę sobie odpocząć bo od wieczora wszystko się zaczyna na nowo. Twój ojciec robi się coraz gorszy, już nie uważa mnie za swoją żonę traktuję wręcz przedmiotowo-ostatnio nawet kazał mi się wynosić ale przypomniałam mu że to jest na moje nazwisko to zeszedł z tonu i bił mnie aż nie straciłam przytomności. Obudziłam się rano w twoim pokoju, naprawdę nie wiem jak się tam znalazłam mam nadzieję że tą wiadomością nie psuje ci pobytu w paryżu, ale kazałeś mi mówić wszystko z należytą ci prawdą-więc mówię. Nie opowiadaj cioci Annie że u mnie jest aż tak źle, nie chcę niepotrzebnych awantur. Synku, naprawdę cię kocham i potrzebuję więc nie płacz nie zawalaj sobie wakacji z powodu moich problemów, życzę ci byś wrócił za nie długo i kochał mnie nadal tak mocno.
PS: podałam cioci adres po południami możemy rozmawiać, czekam na odpowiedź, tęsknię.
Mama
Nie mogłem opanować mojego rozdrażnienie i koniecznie chciałem odpisać, wytłumaczyć że nie może pozwolić sobie na takie traktowanie, niech zakończy to całe piekło i oszczędzi tym wszystkim sobie bólu. Tak bardzo ją kochałem i nie mogłem do niej się przytulić powiedzieć jak bardzo ją kocham, chciałem jedynie odpisać pomóc jej by chociaż przez listy mogła się tak jakby uśmiechnąć ale w duchu nie wiedziałem co pisać jak przelać to całe zło, egoizm i nienawiść do własnego ojca, naprawdę zrobię to jutro. Dość jego tyrani, mocnych zasad i bólu którego zadawał tak dużo i tak mocno bił- obiecałem sobie że wszystko zrobię by uśmiechnęła się znów prawdziwie tak z serca pragnąłem to spełnić i zarazem obrócić to w czyn ale było o wiele trudniej niż myślałem.
 

Rozdział 1.


Bezwład w około i nieporządek, chłopiec siedzący w pokoju raczej w jego kącie wypatrujący się czy i tym razem ojciec przyjdzie i dostanie należyty mu ‘wpierdol’. Obawia się każdego wieczora o swoje życie, o swój maleńki świat, który streszczał się w tym pokoju ten kąt był schronieniem niemal że każdego dnia. Wszystko by grało gdyby nie ojciec tyran, nie miał umiaru w tym co robił, bił byle zobaczyć siniaki-krew nigdy nie leciała ale obawa że tak będzie rosła w siłę z każdym dniem coraz bardziej. Ranek już wstawał, początek wakacji nie zaczynał się dobrze mimo tego że miałem wyjechać na wakacje na całe dwa miesiące nie cieszyło mnie to bo bałem się o życie matki, co ona teraz zrobi jak sobie poradzi z tym wszystkim z jego osobą- doprawdy nie wiedziałem. Wszystko zapłacone, prowiant kupiony torby zapakowane a ja miałem jakieś wątpliwości, sam nie mogłem w to uwierzyć ale przecież to ona była moją ochroną, tylko ona była moim oparciem, leczyła moje rany i zupełnie dla niej tylko się uśmiechałem. Dosyć dużo miała na głowie, a mimo tego wychowywała mnie należycie nie miałem jej nic za złe, nawet tego że nie miała sił by postawić mu się, wziąć rozwód czy też po prostu zostawić go przecież w grę wchodziły też jej uczucia, Ona kochała tego tyrana. W głębi siebie też go kochałem, chciałem by się zmienił zaczął mnie wychowywać i by spędzał ze mną czas tak jak niegdyś gdy miałem parę miesięcy, choć tego nie pamiętam dokładnie to zapewne były to najszczęśliwsze miesiące. Już czas muszę się zebrać w sobie i podjąć decyzję jechać? Zostać? Więcej było minusów w tym wszystkim, podejmuję decyzję na tak muszę odżyć na nowo i nabrać sił by móc postawić się ojcu nie mogę wiecznie czekać na pomoc od Matki, już nie. Już za niespełna parę godzin będę w drodze na dworzec, pożegnam się z matką i łza poleci mi symbolicznie okazując tęsknotę i obawę o nią. Czas się ubrać i uspokoić te wszystkie myśli, schodząc do kuchni uzbroiłem się w cierpliwość oczywiście nie obyło się bez docinek ojca, bo przecież musiał komuś wszystko niszczyć taki już był, ohydna natura. Zjadłem w biegu śniadanie, wypiłem sok przygotowany przez Mamę i przeczytałem kartkę od niej że mam być z bagażami pod jej pracą to wyskoczymy gdzieś jeszcze-ucieszyło mnie to wielce i już byłem gotów w drzwiach, nie potrzebowałem by mnie odwoził do niej, poradzę sobie przecież to tylko 5 minut mimo tego że bagaże ważyły trochę. Wszystko już miało być dobrze zaczynałem nowe lepsze życie, nie pożegnałem się z nim nie zasługiwał na to, na jakikolwiek gest miłości z mojej strony stawał mi się coraz to obcy. Z daleka zobaczyła mnie mama i machnęła mi ręką na znak że czeka tu na mnie, nie pytała nawet czemu na nogach tu przyszedłem bo wiedziała sama powód, mamy dla siebie jakąś godzinę- skoczymy na jakieś lody, ciastko, zakupy Maciek?- odrzekła ze smutkiem. Oczywiście możemy spędzić ten czas razem, nie mam żadnych planów a po za tym uwierz mi mamo nie jest mi łatwo, nie chcę cię zostawiać na taki czas ale pisz do mnie listy będę się starał odpisywać w miarę możliwości szybko-wtedy pojawił się uśmiech, najszczerszy jaki dotąd widziałem u niej. Lody były pyszne, kupiłem jeszcze parę znaczków w razie gdyby tam nie było poczty lub była oddalona, i już był czas żeby jechać coraz bardziej się martwiłem a zarazem cieszyłem na wyjazd. Stacja metro tłum ludzi a ja patrzyłem tylko na nią, jej smutne oczy i zupełnie bezradne ręce które chciały bym tu został pomagał jej nadal i nie zostawiał na dłużej niż godzinę, ale nie mogłem planowałem to od początku roku. Pociąg miał być za pięć minut przytuliłem się do niej czułem jej przyśpieszony puls, serce nawalało jak cholera nie mogłem jej uspokoić, łzy poleciały jak na zawołanie pragnąłem tylko jej szczęście ale widocznie było to nieosiągalne. Pocałowałem ją na pożegnanie i wsiadłam, wybrałem miejsce pod oknem by móc jej pomachać, dodać chociaż trochę otuchy Ona machała i czułem jakby miało to być nasze ostanie pożegnanie tak jakby oddała mi swoje serce i odeszła bez słowa, miałem straszne scenariusze w głowie ale widok jej za dwa miesiące poprawiał mi humor. Odjechałem nie widziałem jej zmęczonych od płaczu oczu, mijałem kolejne okolicę i oddalałem się coraz bardziej, nie rozumiałem co teraz będzie ale miało wszystko się zmienić definitywnie.